Czas do pracy

O jak się nie chce, no nie che się i już! Po tygodniu wolnego i nic nie robienia, leżenia brzuchem do góry i oglądania przeróżnych filmów od rana do wieczora czas zebrać swe cztery litery i ruszyć do pracy. Czemu to wolne tak szybko ucieka? Przydałby się jeszcze jeden dzionek na przygotowanie psychiczne na powrót do roboty, a tu kurde nic. Męża odebrałam z lotniska, ale co sobie w korku postałam to moje. Będąc w długiej lini aż coś się łaskawie ruszy, dałam mu znać że autostrada robi za parking więc sobie na mnie poczeka. Zasugerowałam by sobie usiadł w terminalu bo deszcz zaczyna padać, ale nie bo tutaj nie pada. No to nie, stój i marznij jak chcesz, ja tam mam ciepło w tyłek 🙂 Pookoło 20 minutowy opóźnieniu dojechałam! I co widze? Stoi zmarznięty i zmoknięty, trzęsie się jak galareta, ale jak mówiłam zostań w terminalu i że dam znać jak będę zbliżać się do parkingu to zadzwonie, to wolał czekać na dworze, no to się doczekał. Szybka zmiana miejsc i pojechali my do domku. Po powrocie jeszcze wskoczyliśmy do łóżka żeby się przespać. Ja jeszcze tego dnia miałam wolne, ale mężu do pracy na pół dnia musiał iść. Kociaki jakoś niespecjalnie przywitały się z nim. No po co skoro mamcia była z nami przez tydzień 🙂 Rozleniwiłam się okropnie przez ten tydzień. W sumie wyszłam z domu ze dwa razy. Raz na strzyżenie kocurka, bo takie kołtuny mu się zrobiły że wyczesanie ich graniczyło z cudem. Drugi raz umówiłam się z koleżanka na pogaduchy, a później zakupy. Muszę przyznać iż kocię me wygląda conajmniej śmiesznie z boczkami przystrzyżonymi 🙂 Ale za to jaki milusi jest, aż chce się do niego tulać, taka maskotka 🙂 Za to on jest na mnie obrażony, przychodzi tylko na papu. Muszę go przekupywać jego chrupkami, bo inaczej łajza nie przyjdzie.

Czas w pracy jakoś leci. Moje biurko wygłądało jakby ktoś na nim bombę zdetonował! Czyli pierwsze co to musiałam ogarnąć stanowisko pracy, później śniadanko, a po papu wzięłam się do roboty. Sterta faktór sama się nie zrobi, a szkoda bo bym miała więcej czasu na odpoczynek 😉 A tak w międzyczasie przyjmowanie zamówień, odbieranie telefonów itp. W papierach to bede siedzieć przez kolejne dni, ale pocieszam się tym, że zostało tylko 2 tygodnie do świąt, nawet nie całe dwa, a później laba aż do stycznia 🙂

Szydełkowo

IMG_20150927_224314

Niedziele minęla na prawdziwym torze przeszkód w Ikei. Ludzie idą tam chyba na spacer. Ja się tam wybieram jak już naprawdę muszę, czyli np. jak Mężowskie stworzenie pobije prawie wszystkie miski od kompletu, więc trzeba zebrać całą swą cierpliwość i ruszyć na podbój tegoż sklepu. Tak więc wczoraj był ten dzień!

A żeby sie zrelaksować po tymże maratonie (bo przeciez nie ma tak łatwo, a sklep ten to moloch – prawie jak labirynt!) pojechaliśmy na Blue Lagoon. Zrobiliśmy rundeczkę wokół jeziorka i wróciliśmy do domciu 🙂

Więc jak już napełniliśmy brzuchy to dostąpiłam do swego projektu, a Mężu sobie pograł na konsoli. Wyciągnęłam kwadraciki, które pare dni wcześniej zrobiłam na szydełku i zaczęłam je łączyć. Nawet to cudo zaczyna wyglądać jak kocyk 🙂 Miałam nawet dwóch pomocników 🙂 Jednego uchwyciłam na zdjeciu, a kicia pod stołem koczowała 🙂 A co tam pomogę mamie może szybciej pójdzie i dostanę papu 😉

Kocie nr 2

DSC_0247~2

Dziendoberek 🙂

Mam na ime Sonia i jestem drugim kocim dzieciatkiem mojej mamy. Mam 4 latka, a moja osobowosc jest calkowicie inna od Mruczka. Ja jestem bardzo niesmiala i plochliwa dziewczynka, nie lubie osob trzecich, cenie sobie spokoj i wygode. Mama mowi ze jestem princessa, poniewaz na podlodze to ja spac nie bede, moje lozeczko to tylko ozdoba domu (ja spie na lozku kolo mamy 🙂 ), nie lubie byc mokra ani brudna – coparuminutowa toaleta jest niezbedna do utrzymania czystosci futerka i lapek.

Kolor mojego futerka to roznokolorowy – tak mi sie wydaje, ale oficjalnie to tortoiseshell (skomplikowana nazwa co nie?), a w skrocie to calico 🙂 (o wiele lepiej brzmi, prawda?).

Maz mojej mamy mowi na mnie pasibrzuszek bo kocham jesc 🙂 Jedzenie to moja pasja, moglabym tak caly czas tylko wydzielaja mi porcje, ale i tak podjadam od Mruczka 🙂 (a co, jak nikt nie widzi to nic sie przeciez nie stanie).

Kocham moja mame, tam gdzie ona tam i ja 🙂 Nie spuszczam jej z oka, no chyba ze idzie do pracy – na to nie mam wplywu jesli chce miec dobre papu i przekaski to ktos musi na nie zarobic 😉 Ale jak juz jest w domu to chodze za nia krok w krok (nawet do toalety), a co jak sie zgubi? No kto sie mna zaopiekuje? Tak wiec musze ja pilnowac i nie oddam jej nikomu 🙂

Kocie nr 1

1782356_10204289458461409_590272637462243185_o

Czesc dzieciaczki, jestem Mruczek i jestem pierwszym kocim ‚synkiem’ mojej mamy 🙂

Mam 4 lata i uwielbiam spedzac czas na ogrodzie, lapac bzyki, ganiac sie z Sonia i wygrzewac futro na sloncu 🙂 Jednak dlugo na sloncu przebywac nie moge gdyz moje uszy sa biale i trzeba je smarowac kremem do opalania zeby sie nie przypiekly, ale pare minut na sloneczku wystarczy zeby zebrac troszke ciepelka, pozniej jednach chowam sie do cienia i obserwuje otoczenie 🙂
Jestem bardzo towarzyski kotek, nie lubie byc sam. Potrafie prosic o moje ulubione chrupki i miesne przysmaki, nawet wiem gdzie sa chowane 🙂 Jak mam ochote wyjsc na dwor to siadam pod drzwiami i wolam mame zeby mi drzwi otworzyla bo odkad wymienili zamki to nie potrafie sam ich otworzyc. Wieczorem mama zawsze nas wola do domu. Mowi, ze juz jest ciemno, zimno i czas szykowac sie do spania. Mi tam zimno nie jest bo mam cieple futro a tym bardziej spac mi sie nie chce, ale jak mama mowi to wracam niechetnie do domu, a poza tym zawsze dostane swoj przysmak 🙂

Mama potrafi rozpieszczac 🙂 Wyglaszcze, wypiesciucha, wytuli. Jak jedzie na zakupy to zawsze cos dla nas kupi. Roczne szczepienia, odrobaczanie i krople na pchly kosztuja – dla mamy to nie problem, poniewaz troszczy sie o nasze zdrowie. Dba o nas najlepiej jak potrafi. Kocha nas a my ja 🙂

Zwierzaki – Futrzaki

Odkad pamietam zawsze kochalam zwierzaczki, czy to male czy duze, wlochate czy gady – zawsze byly na 1-wszym miejscu.
Byl taki czas, ze w domu mialam futrzakow z 6 moze 7.

Byl psiak, maly kundelek taki rudziudki, lubial sie tulic i piesciochac. Za szczeniaka to tylko do mnie przychodzil w nocy zeby wyjsc na dwor za potrzeba. Raz tylko mu sie zdarzylo siknac na dywan. To byla Wigilia i kazdy cos robil, krzatal sie, pichcil a bidaczysko chyba pecherz przeziebil no i ‘ochrzcil’ nam dywan 😉 Byl z nami 15 lat. Na starosc chorobsko go zlapalo, leczenie trwalo 2 lub 3 miesiace az weterynarz sam powiedzial ze moze go dalej leczyc, ale on juz sie meczy no i rodzice podjeli nielatwa decyzje o uspieniu go 😦 Odszedl od nas w zeszlym roku ;(

Kroliczek miniaturka (oczywiscie dopoty dopoki moja sw. pamieci babulinka go nie zaczela karmic 😉 bo “przeciez on nic juz nie ma do jedzenia”, a to ze suchy pakarm na drazku caly czas wisial to juz sie nie liczylo 😉 No i tak sobie kroliczatko jadlo i roslo, roslo i jadlo 🙂 Az pewnego piknego dnia mamuska ma stwierdzila ze mam alergie na gladka siersc, bo wiecznie zakatarzona lazilam (zima byla wiec moglam byc przeziebiona) i zmusila mnie do oddania mego zwierzatka 😦 ale trafil on w dobre rece wiec mial szczesliwy zywot 🙂

Byla tyz swinka rozetka, slodkie stworzenie 🙂 lazila za mna jak wierny piesek, klatka zawsze byla otwarta wiec mogla wchodzic i wychodzic kiedy tylko chciala. Bardzo lubila mego psa draznic, a pozniej chowala sie za lozko, czekala az ten sie znudzi I sobie pojdzie, a po czasie znow go zaczepiala i od poczatku sie ganiali 🙂 za to bardzo lubili ze soba spac, wtuleni jedno w drugie – naprawde slodki widok. Niestety jej przygoda dobiegla konca po 6 latach beztroskiego zycia. Pamietam jak za nia tesknilam 😦

Byly tez chomiki, myszki i szczurki, ktore to odziedziczylam po siostrze 😉 No po prostu nie moglam patrzec jak sie nimi ‘zajmuje’, a raczej nie zajmuje wiec wyladowaly u mnie w pokoju. Duzo bylo tych gryzoni, zawsze czysto i posprzatane bylo, jedzonka pod dostatkiem. No po prostu zyc nie umierac, ale niestety na kazdego przychodzi czas wiec takze z nimi musialam sie zegnac.

Obecnie jestem ‘mamusia’ dla dwoch kociakow 🙂 Moje oczka w glowie. Rozpieszczone na maxa, ale takie kochane. Tam gdzie ja tam i one, zawsze za mna przyleza (nawet do toalety sama wyjsc nie moge bo zaraz jedno z drugim zacznie sie dobijac do drzwi zeby je wpuscic). Kapiel w wannie sporadycznie, raczej szybki prysznic, gdyz me kocie bardzo lubi ciepla kapiel i zawsze, ale to zawsze wladuje sie do mnie do wanny 🙂

Gdybym tylko mogla to mialabym zwierzyniec w domu 🙂 przygarnialabym wszystkie zwierzaki, bo ja nie potrafie zyc bez futrzaka w domu 🙂

cat