Kiedy moje dziecię skończyło 2 latka to z przychodni dostaliśmy list żebyśmy stawili się danego dnia i godzinie na bilans rozwojowy dwulatka. W liście była załączona również forma do wypełnienia o rozwoju fizycznym i psychologicznym dziecka.
Jak na dobrą mamę przystało wypełniłam formę najlepiej jak potrafiłam, wzięłam dziecię pod pachę i ruszyłam na spotkanie z pielęgniarką środowiskową. W pomieszczeniu, gdzie to się odbywało byli też inni rodzice oraz druga pielęgniarka. Moje dziecię bawiło się zabawkami, od czasu do czasu zwracając się do mnie z prośbą o pomoc w wykonaniu jakiejś czynności z którą sobie nie mogła poradzić. Podczas tego bilansu pielęgniarka prosiła o coś Pyzę, a ona wykonywała tą czynność. Wszystko jej się podobało w rozwoju mego dziecka z wyjątkiem mowy. Pielęgniarka stwierdziła iż Mała powinna już mówić i starać się składać całe zdania. W tym momencie jej powiedziałam, że my w domu mówimy po polsku, u niani rozmawiają po angielsku, a jak wychodzimy to w zależności z kim rozmawiamy to staramy się dopasować język do naszego rozmówcy. Na co ona stwierdziła, że dzieci dwujęzyczne też powinny w tym wieku już mówić. To się jej zapytałam czy mówi to z własnego doświadczenia czy powtarza to co gdzieś przeczytała? Nie odpowiedziała. Zaczęłam jej tłumaczyć, że każde dziecko jest inne i rozwija się w innym tępie. To dotyczy również mowy. Jedne dzieci zaczynają wcześnie mówić, a inne później i nie należy ich oceniać jednakowo według książek czy statystyk. Opowiedziałam jej również o dzieciach moich znajomych, że dosyć późno zaczęły mówić ze względu na opanowanie dwóch języków. Opiekunka Pyzy stwierdziła, że nie widzi powodu do niepokoju na tle mowy, gdyż z jej obserwacji wynika iż dzieci, które mają do opanowania więcej niż jeden język, zaczynają mówić całymi zdaniami dopiero po trzecim roku życia.
Moje spostrzeżenia niezbyt spodobały się pielegniarce, a może fakt iż podważam jej zdanie się nie spodobał? W każdym bądź razie wręczyła mi ulotkę z zajęciami wspomagającymi rozwój mowy, które odbywają się w godzinach pracy moich i męża. Powiedziała żebym spodziewała się telefonu od niej na przełomie marca i kwietnia w celu konsultacji jak idzie nauka mowy u Młodej.
Po powrocie do domu zdałam relację mężowi. Nie był zadowolony z podejścia tej pielęgniarki. Nazajutrz odpowiedziałam o wątpliwościach pielęgniarki środowiskowej opiekunce Pyzy, a ona stwierdziła żeby się nie przejmować. Zapytała się co robię w domu w kierunku nauki języka. To jej odpowiedziałam że mówimy po polsku, ale jak Mała wskaże dany przedmiot to daję jej możliwość wyboru, mówię jak to się nazywa po polsku i po angielsku. Kelly powiedziała, że te zajęcia wyglądają podobnie i nic więcej dziecko się tam nie nauczy bo robią to samo. Wskazują na przedmiot i mówią jak się nazywa czyli tak jak ja robię w domu. Zapytałam się również jak moje dziecię dogaduje się z innymi dziećmi. Odpowiedziała, że Pyza stara się porozumiewać. Uczy się nowych słówek i stara się powtarzać. Jak coś chce nie wie jak powiedzieć to bierze Kelly za rękę i wskazuje palcem na daną rzecz. Wtedy Kelly mówi jej co to jest i Mała powtarza.
Po rozmowie z nianią doszłam do wniosku iż moje dziecko jest leniwe, w domu oczywiście, bo u niej musi się wysilić żeby dzieci ją zrozumiały, a w domu wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Ewentualnie bierze mnie lub tatę za rękę i pokazuje co chce. Buzia jej się nie zamyka, chyba że je lub śpi choć i przez sen czasem nawija 😉 Ona mówi w swoim jezyku (najwięcej) lub miesza Polski z angielskim. Ja ją rozumiem bo większość dnia jest ze mną, mąż zrozumie ją gdy wypowie wyraz czysto, ale jak to dziecko w jej wieku dużo słów zdrabnia i mówi po dziecinnemu. Często muszę mu tłumaczyć co ona chce.
Sytuacja 1: jestem w łazience, szykuję się by wziąć prysznic i słyszę jak dziecię mówi ‚pupu’ to krzyczę by posadził ją na nocnik. Minuta później tata bije brawo, że dziecko ładnie załatwiło potrzebę do nocnika, ale gdybym nie krzyknęła to ta potrzeba byłaby w majtkach.
Sytuacja 2: składam pranie, nagle dziecię biegnie do kuchni i woła ‚pi’. Tata siedzi i zero reakcji więc krzyczę by dał jej pić bo dziecko spragnione. Efekt: Mała wypija 200ml wody na raz.
Tak więc można się z nią dogadać. Zauważyłam, że coraz bardziej stara się powtarzać wyrazy i samej układać zdania. Czasem nas zaskoczy i powie coś pełnym zdaniem, ale jak się ją poprosi o powtórzenie to już tego nie zrobi. Uparciuch mały 🙂
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.